Polskie „kino”?

Czas na małą refleksję, która towarzyszy mi od dawna – od lat. Nie ukrywam, że lubię, jak większość ludzi, dobre kino. Wbrew pozorom nie przepadam za filmami akcji, sensacyjnymi, czy komediami. Moje ulubione gatunki, to horror, thriller oraz film katastroficzny. Podobnie, jak większość prawdziwych fanów kina, uważam, że najlepsze filmy grozy mamy już za sobą.

„Koszmar z ulicy Wiązów”, „Halloween”, „Piątek 13”. To tylko trzy wybrane tytuły klasyków, które doczekały się niedawno wydanych remake’ów – całkiem słabych zresztą. Pragnienie odświeżania starszych, ale niezapomnianych przecież filmów ogarnęło Amerykę. Twórcy sięgają nie tylko po rodzime produkcje, ale również po taką egzotykę jak kino japońskie, filipińskie, koreańskie… OK, niech sobie kręcą. W końcu to i tak lepiej niż kolejny film historyczny, durna komedia, lub inne pierdoły stworzone przez Polaków. Wystarczy spojrzeć na nasz rodzimy rynek – filmów historycznych kupa, komedii – kupa… i do tego jeszcze ciągle te same twarze. Ciekawe czy mamy tak ograniczonych reżyserów i scenarzystów, że kiepsko u nich z wyobraźnią, czy po prostu boją się oni zaryzykować i nakręcić coś „z jajem”. Przypomnijmy sobie zatem polskie horrory. „Matka Joanna od aniołów”, „Wilczyca” – to wszystko, co przychodzi mi do głowy. O takiej papce jak Pora mroku czy Legenda w ogóle nie będę wspominał. Panowie! Czas na prawdziwy polski horror, taki profesjonalny. Nic nie stoi na przeszkodzie aby był to np. remake „Wilczycy”… Do zobaczenia w kinie.