Studentem być…

Ameryka jest w ciągłym szoku – nadal nikt tam nie dowierza temu, co kilka dni temu opublikowali ich rodzimi naukowcy. A rzecz ma się o studentach i o dzieciach, choć o tych drugich w mniejszym stopniu.

Amerykańscy uczeni ogłosili bowiem, że najszczęśliwszą grupą naszego społeczeństwa są… studenci, a nie, tak jak przypuszczało wielu – dzieci. Jak to możliwe, zapytują siebie Amerykanie. Przecież to dzieciństwo, przez większość uznawana jest za czas pełnej beztroski i swobody. Za czas pełnej stabilności i braku odpowiedzialności.

A jednak, jak widać, jest to możliwe, a co więcej – nawet zrozumiałe, przynajmniej dla tych, którzy ze studiowaniem mieli lub nadal mają, coś wspólnego. Oto bowiem, będąc dzieckiem, mamy właściwie niewiele do powiedzenia. To rodzice decydują o tym, co, jak i kiedy robić będziemy. To oni wybierają nam ubrania, szykują posiłki i kupują zabawki. A dziecko, chcąc czy nie, musi się z ich wolą i pragnieniem zgodzić. Studenci natomiast, to dopiero mają klawe życie. Nie dość, że jako osoby dorosłe, mogą robić praktycznie wszystko to, na co mają ochotę, to jeszcze nikt nie może im niczego zabronić, czy też – narzucić. I tak oto, imprezują od rana do nocy, lub też – od nocy do rana i niczym, ani nikim się nie przejmują, gdyż wiedzą, że sami sobie są panami. Ktoś powie, ok – w porządku, ale co z nauką? Przecież studiowanie to ciągła nauka, egzaminy i zaliczenia. Jaka nauka, zapytam. Nie od dziś przecież wiadomo, że studenci za naukę zabierają się dopiero wtedy, kiedy sesja nad nimi zawiśnie, czyli zaledwie 2 razy do roku. Czyż zatem, nie jest to piękne życie? Czyż nie jest to najlepszy czas w życiu każdego z nas? Jest… otóż to.